Trailer filmu RED zapowiadał, że wyjdę z kina zadowolona. Świetni aktorzy, wartka akcja, a to wszystko spięte przez sporą dawkę humoru. Niestety, jak to coraz częściej bywa, twórca trailera wybrał z filmu wszystkie najlepsze momenty.
John Malkovich, Morgan Freeman, Helen Mirren i fenomenalny, jak zawsze, Bruce Willis, mieli doskonałe momenty. Przez kilka minut było nawet bardzo zabawnie. Te minuty można jednak policzyć na palcach jednej ręki. A na 90-minutowy film to jednak chyba troszkę mało.
Byłam pewna, że Robert Schwentke, reżyser RED, stworzył coś na miarę Jamesa Bonda podszytego humorem na poziomie. Oglądanie tego filmu miało być niezobowiązującą rozrywką, która może nie wniesie nic górnolotnego do mojego życia, ale pozwoli się nam odprężyć. A tu klops. Przed oczami migają nam obrazki, na których ze spluwami biegają emerytowani agenci CIA. Niby fajnie - uciekają, bo ktoś chce ich zabić. Tylko dlaczego? No właśnie, to moim zdaniem jest jedno wielkie nieporozumienie. Akcja napędzana jest przez jakieś bzdurne historyczne konszachty, o których powiedziane są dwa zdania. Byle tylko zabijać, rozwalać auta i robić demolkę.
Z filmu absolutnie nic nie zapada w pamięć. No może poza niezwykłą rolą Helen Mirren. Królowa Elżbieta biega z karabinem, a co ważniejsze, sprawia jej to niezwykłą radość...
0 komentarze:
Prześlij komentarz