
Już ponad rok minął od premiery 9 Shane'a Acker'a. Początkowo walczyłam, by go nie zobaczyć. Postapokaliptystyczne wizje,a wśród nich biegający dziwnie wyglądający pamperek i pewnie zero fabuły.. To raczej nie dla mnie - myślałam.
Jak to jednak w życiu bywa, przypadki się zdarzają. Marie von Ebner-Eschenbach powiedziała "Przypadek - to zawoalowana konieczność". Nic dodać nic ująć.
Jako, że jednym z gatunków, które nie są mi szczególnie bliskie, ale czasem lubię się z nimi zetknąć (o musicalu mowa), chciałam zobaczyć Dziewięć Rob'a Marchall'a. Opinie szałowe nie były, ale z doświadczenia wiem, że nie można na nich polegać. Doszłam więc do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem jest samodzielne zetknięcie się z tą materią.
Powtórzę się - jak to w życiu bywa, zamiast Dziewięć stałam się posiadaczką 9. Niby jedna cyfra, prawie to samo - a tu proszę. Prawie robi wielką różnicę, jak to zauważył spec od reklamy pewnego piwa. Postanowiłam więc, że zobaczę tę postapokaliptystyczną papkę dla dorosłych.
I tu szok. Jakże mylne były moje myśli o tym filmie! Uwagę przykuwa nie tylko rewelacyjna animacja, ale też doskonała fabuła. Zniszczony świat, w którym jedynymi żywymi istotami są stworzone przez nieżyjącego już naukowca materiałowe ludziki, jest przeraźliwie realny. To nawiązanie nie tylko do wojen, które już za nami, ale też do tego, co w niedalekiej przyszłości może się przydarzyć ludzkości.
Świat zawładnięty przez maszyny niejednokrotnie był tematem filmów. Rzadko się jednak zdarza, by walkę o ocalenie resztek cywilizacji podejmowały fragmenty ludzkiej duszy - rozbite w materiałowe kukiełki - będące tak niezgodne co do słuszności podejmowanych działań.
Bajka mądra i piękna - niestety nie dla dzieci, które reagują na nią płaczem. Nie można się im dziwić - mroczna atmosfera, psy-szkieletory z przerażającymi pyskami, zmiecione z powierzchni ziemi miasta - wszystko to sprawia, że 9 nie jest kolejnym Shrekiem, czy Królem Lwem.
Dorośli znajdą jednak w 9 wiele życiowych mądrości, chociażby tych związanych z walką o ocalenie resztek człowieczeństwa. Za wszelką cenę.
Jak to jednak w życiu bywa, przypadki się zdarzają. Marie von Ebner-Eschenbach powiedziała "Przypadek - to zawoalowana konieczność". Nic dodać nic ująć.
Jako, że jednym z gatunków, które nie są mi szczególnie bliskie, ale czasem lubię się z nimi zetknąć (o musicalu mowa), chciałam zobaczyć Dziewięć Rob'a Marchall'a. Opinie szałowe nie były, ale z doświadczenia wiem, że nie można na nich polegać. Doszłam więc do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem jest samodzielne zetknięcie się z tą materią.
Powtórzę się - jak to w życiu bywa, zamiast Dziewięć stałam się posiadaczką 9. Niby jedna cyfra, prawie to samo - a tu proszę. Prawie robi wielką różnicę, jak to zauważył spec od reklamy pewnego piwa. Postanowiłam więc, że zobaczę tę postapokaliptystyczną papkę dla dorosłych.
I tu szok. Jakże mylne były moje myśli o tym filmie! Uwagę przykuwa nie tylko rewelacyjna animacja, ale też doskonała fabuła. Zniszczony świat, w którym jedynymi żywymi istotami są stworzone przez nieżyjącego już naukowca materiałowe ludziki, jest przeraźliwie realny. To nawiązanie nie tylko do wojen, które już za nami, ale też do tego, co w niedalekiej przyszłości może się przydarzyć ludzkości.
Świat zawładnięty przez maszyny niejednokrotnie był tematem filmów. Rzadko się jednak zdarza, by walkę o ocalenie resztek cywilizacji podejmowały fragmenty ludzkiej duszy - rozbite w materiałowe kukiełki - będące tak niezgodne co do słuszności podejmowanych działań.
Bajka mądra i piękna - niestety nie dla dzieci, które reagują na nią płaczem. Nie można się im dziwić - mroczna atmosfera, psy-szkieletory z przerażającymi pyskami, zmiecione z powierzchni ziemi miasta - wszystko to sprawia, że 9 nie jest kolejnym Shrekiem, czy Królem Lwem.
Dorośli znajdą jednak w 9 wiele życiowych mądrości, chociażby tych związanych z walką o ocalenie resztek człowieczeństwa. Za wszelką cenę.
0 komentarze:
Prześlij komentarz