RSS

Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć.
Alfred Hitchcock

Władcy umysłów aka The Adjustment Bureau





Zastanawiałeś się kiedyś, co by się stało, gdybyś nie wsiadł do tego konkretnego autobusu, w którym zgubiłeś portfel, a odnalazła go super laska, która jest teraz twoją dziewczyną, a nawet żoną? Albo co by się wydarzyło, gdyby super facet przez przypadek nie oblał cię kawą i w ramach przeprosin nie zaprosił cię na kolację? Odpowiedzi znajdziecie we Władcach umysłów ;))

Sama pewnie nie wybrałabym się do kina na ten film. Reklama typu "połączenie Incepcji i Tożsamości Bourne'a" średnio na mnie działa. Ale mój chłopak jest wielkim fanem Matta Damona... Trzeba było się poświęcić!

A tu całkiem sympatyczna niespodzianka. Choć Incepcja kompletnie nie przypadła mi do gustu, to Władcy umysłów mnie zaskoczyli. To taka lajtowa wersja Incepcji - mniej kombinowania, przechodzenia przez 5 stref czasowych, biegania po zakrzywionych płaszczyznach czasoprzestrzeni.

Ale to nie oznacza, że film jest super cacy i nie ma się tu do czego doczepić. Oj jest.

Zaczęło się świetnie - Damon w roli młodego polityka spisuje się doskonale. Jedno wydarzenie sprawia, że jego najbliższa przyszłość ma się zawalić. Decyduje o tym spotkanie z niezwykłą kobietą graną przez Emily Blunt. Jeden pocałunek i David Norris (Damon) zrobi wszystko, by jeszcze raz spotkać swoją wybrankę. A na to za wszelką cenę nie chcą pozwolić pracownicy "The Adjustment Bureau".

I tu zaczyna się mój problem. Otóż panowie w garniturach i kapeluszach, wyposażeni w niezwykłe zeszyty, w których "szef" zaplanował życie każdego człowieka, są oczywiście wysłannikami Boga. Pilnują, by Norris oblał się kawą w odpowiednim momencie, by próbę Elise (Blunt) przeniesiono niespodziewanie w inne miejsce i by bohaterka skręciła nogę. Wszystko dlatego, że Bóg zaplanował dla nich życie, w którym nie przewidziano miejsca na miłość tej dwójki. Oczywiście bohaterowie zrobią wszystko, by udowodnić, że chcą ze sobą być i ostatecznie dostaną się na szczyt, by paść u stóp samego Władcy.

Troszkę to słabe. Jak na Tożsamość Bourne'a, do której porównywano Władców umysłów, mało tu też "akcji w akcji". Co prawda pod koniec filmu Damon biega po ciemnych kanałach i przeskakuje między drzwiami (teleportacja - o taak!) używając przy tym kapelusza, jako swoistego atrybutu umożliwiającego podróżowanie w czasie i miejscach...

Ogólnie wyszłam z kina zrelaksowana ;) Nie jest to film wymagający intensywnego myślenia. Lekki i przyjemny wizualnie. Bo aspekt wizualny jest chyba najmocniejszą stroną Władców umysłów.

Oczy Julii aka Los Ojos de Julia




O tym, że muszę zobaczyć Oczy Julii postanowiłam po zobaczeniu trailera i odkryciu, że główną rolę gra Belena Ruena - pamiętna Laura z Sierocińca. A to nie koniec powiązań z tym filmem. Oczy Julii zrealizowali twórcy Sierocińca właśnie i Labiryntu Fauna.

Sierociniec to jeden z moich ulubionych horrorów. Choć nie jest do końca realny, pomysł scenariusza zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Siedząc w kinie bałam się jak dziecko i najchętniej schowałabym głowę pod poduszkę..

Trailer Oczu Julii zapowiadał ciekawy film. Bałam się jednak, że zamiast dobrego hiszpańskiego straszydła zobaczę coś w stylu japońskiego/amerykańskiego (jak kto woli) Oka (The Eye). Było jednak zupełnie inaczej.

Oczy Julii utrzymane są w klimacie podobnym do Sierocińca. Mroczne zdjęcia, pojawiające się co jakiś czas nagłe błyski, pusty i przerażający dom na prowincji, tajemnicze postacie, ludzie-cienie. Z jednej strony to coś, czego się spodziewałam i może właśnie ta powtarzalność powinna mnie rozczarować. Ale im dalej w film i historię, tym bardziej przekonywałam się, że hiszpańskie horrory w porównaniu do amerykańskich to dzieła sztuki.

Nie wiem, czy to wpływ niezrozumiałego dla mnie języka ;), czy może tej nuty europejskości.. Nie będę zdradzać o czym jest film, bo warto go zobaczyć bez wskazówek.

Oczywiście Oczy Julii mają pewne niedociągnięcia.. Mniej więcej w połowie seansu zaczęłam się domyślać, kto będzie psychopatycznym mordercą. Nie podobały mi się też wstawki rodem ze slasherów (troszkę mi tu amerykańskim horrorowym gównem zaśmierdziało). Na szczęście nie było ich dużo.

Muszę jednak przyznać, że kilka momentów wbiło mnie porządnie w fotel! Dreszczyk emocji nie opuszczał mnie do ostatniej minuty filmu. A to w horrorach lubię zdecydowanie najbardziej!

Wiwat hiszpańskie dreszczowce!

Sala samobójców






Rewelacja, film roku, to trzeba zobaczyć, jak zagraniczny - takie opinie o Sali samobójców bombardują nas z każdej strony. Trudno się im oprzeć. I ja nie mogłam, dlatego w sobotę wybrałam się do kina. I to w doborowym towarzystwie ;)

Sama nie wiedziałam czego dokładnie się spodziewać. Przeczytałam, że będzie o internecie i o jego negatywnym wpływie na nasze życie. O zagrożeniach jakie niesie. Bałam się o jedno - by nie było to podniosłe kazanie o tym, jak piękny chłopiec przez swoje "widzimisię" zatraca się w wirtualnym świecie.

Uczucia mam jednak mieszane. Film na pewno można określić jako ciekawy i dobry. Ale pewne jego aspekty pozostawiają wiele do życzenia. Rozumiem, że założeniem autora scenariusza było przedstawienie tego, że wrzucenie jednego pliku w internet może komuś totalnie zniszczyć życie. Myślę, że wiele osób przekonało się na własnej skórze, jak to jest być upokorzonym w ten sposób przed całym światem. Dominik zamyka się więc we własnym pokoju i przenosi się do wirtualnej rzeczywistości. Rozumiem bunt i odrazę do świata. Ma zdawać maturę, ale to ciągle dzieciak i to rodzice powinni sprawować nad nim kontrolę. A nie potrafią. I ten problem w tym filmie jest dla mnie na pierwszym planie.

W takiej sytuacji każdy normalny rodzic podjąłby decyzję o odłączeniu gówniarzowi internetu. Stałoby się to tym bardziej, jeśli rodzice są wykształceni jak w przypadku Santorskich. Sala samobójców pokazuje jednak, że gdzieś na drodze tej idealnej rodziny pojawił się rozłam, z którym przede wszystkim rodzice nie potrafią sobie poradzić. Nie mają czasu, ciągle gonią za karierą, nie wiedzą, że ich własny syn przez 10 dni siedzi w pokoju. Nie potrafią powiedzieć lekarzowi, czym Dominik się interesuje, czy jaki jest. Dla nich najważniejsza jest jego matura, a nie to, czy dojdzie do siebie. To potwornie smutne, ale niestety, w dzisiejszych czasach coraz częściej spotykane.

Elementy, które w filmie mnie nie zachwyciły to oczywiście fragmenty wirtualnej rzeczywistości. Bzdura jakich mało i nie trafia do mnie argument, że stworzono tą alternatywną rzeczywistość, by lepiej pokazać emocje bohaterów. Moim zdaniem można było tego uniknąć. To niepotrzebne mieszanie dwóch tak od siebie odmiennych konwencji.

Film jednak od początku do końca trzyma w napięciu. Pojawia się w nim wiele wątków. Ten, który odgrywa największą rolę w życiu Dominika - czyli fascynacja kolegą, homoseksualne zachowania i rozpacz po obnażeniu jego prawdziwej natury - został w Sali samobójców maksymalnie zmarginalizowany. Ważniejsze są tutaj kontakty z Sylwią, królową sali samobójców, która pierze mózgi innym członkom sali, w tym oczywiście Dominikowi. Swoje frustracje wylewa z wirtualnego świata na osoby słabsze od niej. Ostatecznie przekonujemy się, że była mocna tylko w gębie (tego można było się spodziewać).

Na uwagę w filmie zasługuje na pewno odtwórca głównej roli - Kuba Gierszał. Po roli we Wszystko, co kocham, to kolejny świetny występ Gierszała. Na początku może się wydawać trochę toporny, ale z czasem się rozkręca, by na końcu kompletnie nas powalić swoim aktorskim talentem. Sceny, w których krzyczy z rozpaczy i wściekłości na długo pozostaną w mojej głowie. Prawdziwe i przeszywająco bolesne.

Dobrze zagrali też Pieczyński i Kulesza, którzy idealnie pokazali problemy małżeństwa z wyższej klasy.. O aktorstwie Romy Gąsiorowskiej za wiele powiedzieć nie można, bo w rzeczywistości dopiero na końcu filmu widzimy jej pełne oblicze.

W trakcie oglądania filmu wielokrotnie skupiłam się na muzyce towarzyszącej Dominikowi. Trochę "amerykanizowała" film, ale nie mam jej tego za złe. Takiej muzy słucha młodzież i z taką się utożsamia. Wymalowane oczy Dominika i jego kruczoczarne włosy doskonale wpasowały się w klimat utworów a'la Green Day.

Najmocniejszy punkt film zachowano na koniec. Ostatnie sceny w toalecie obnażają wyobrażenie potencjalnych samobójców o cudownej i spokojnej śmierci. Ostatnie chwile Dominika nagrywane na komórkę przez przypadkową parę ostatecznie trafią do internetu, gdzie przypadkowi ludzie będą wypisywać w komentarzach Rest In Peace.

Salę samobójców zobaczyć warto. Jedni pewnie się rozczarują, a inni będą chwalić pod niebiosa dzieło Komasy. Wiele osób przewiduje Oscara dla tego filmu. Bez przesady, nigdy się pod tym nie podpiszę i nie wierzę, by to mogło się stać. Ale z pewnością jest to produkcja ciekawa, odmienna od tego, czym karmi nas polska kinematografia.

Sanctum 3D







Zastanawiam się co sprawiło, że poszłam do kina na Sanctum. Najprawdopodobniej przyczynił się do tego fakt, że repertuar kina, do którego chodzę nie proponował nic lepszego. Prawdziwe męstwo widziałam, Jak zostać królem widziałam.. Wolę Sanctum firmowane nazwiskiem Camerona niż przewspaniałą polską "komedię" Jak się pozbyć cellulitu (fuj fuj).

Poszłam na film tydzień po premierze. Zdziwił mnie fakt, że na sali było mnóstwo ludzi! Opinie o Sanctum przeczytane przed seansem były, powiedzmy delikatnie, "niezbyt pozytywne" - co ci wszyscy ludzie tu robią? No cóż. Oto Polska właśnie. U nas nie idzie się na film, tylko do kina ;).. Aaaaaa i jeszcze to zdanie pokazujące się na ekranie tuż przed pierwszymi zdjęciami z filmu - To historia oparta na FAKTACH. Buaahha. Już mi się podoba!!!!!

No dobra, dosyć o kinie, więcej o filmie.

Nie jestem nurkiem, nie fascynują mnie skały, ani głębokie jaskinie. Na myśl o wąskich przejściach podwodnych, które trzeba pokonywać w ciasnym kombinezonie z butlą na plecach - dostaje wysypki. To chyba klaustrofobia. Raz włożyli mi butlę na plecy i to na płyciźnie.. Źle to wspominam, dlatego nurkowanie w jaskiniach jest dla mnie jak pewnego rodzaju horror.

I tak też traktuję ten film. Z dreszczykiem emocji oglądałam zmagania ekspedycji z cyklonem, który setki metrów pod ziemią spowodował reakcję łańcuchową. Ciekawe zdjęcia, realna próba wyjścia cało z sytuacji beznadziejnej. No i oczywiście naciągany dramatyzm i drewniana gra aktorów. Rhys Wakefield, który gra syna szefa ekspedycji, to dla mnie totalna porażka. Chłopak gra fatalnie, a wyraz jego twarzy nie pokazuje absolutnie NIC. Reszta aktorskiej świty reprezentuje podobny poziom. Niestety.

Efekty 3D są. Ale jakiejś rewelacji nie widziałam. Najlepsze były zdjęcia, gdy miliarder, jego dziewczyna i Josh zjeżdżali do wnętrza jaskini. A tak poza tym.. Przeciętnie. Muzyka nie powala - i znowu muszę napisać "niestety".

Trudno w tym filmie mówić o jakiejś historii poza.. ratowaniem życia. A tu pojawia się odwieczny temat - nienawiść między ojcem i synem. No i co? Oczywiście na koniec wielka przemiana, wybuch miłości ojcowskiej do syna i odwrotnie. Achhh te amerykańskie historie.

Film bez historii. Tylko dwie sceny utkwiły mi w pamięci - przeciskanie się przez wąski podwodny tunel i... włosy wplątane w łańcuch. Ten płat skóry odchodzący z głowy.... Grrrr. Jak najszybciej chcę o tym zapomnieć.

Burleska






Lubię dobre musicale, najlepiej utrzymane w kostiumowym stylu. Chicago dobrych kilka lat temu powaliło mnie na kolana. Ostatnia piosenka w wykonaniu Rene i Catherine na dłuuuuuuuugo pozostaje w pamięci.

Burleskę zobaczyłam nie dla Cher i nie, broń Boże, dla Krysi Aguilery. To właśnie Aguilera była osobą, która sprawiła, że długo walczyłam ze sobą - czy w ogóle zasiąść do tego filmu. Ale burleska, te stroje, ten klimat - przyznam szczerze, że nie żałuję tych 100 minut!

Historia "skomplikowana" jak zawsze. Biedna dziewczyna wyjeżdża z wioski zabitej dechami i udaje się do... Hollywood. O tak tak. Na pewno się tego nie spodziewaliśmy! I tam, cóż za zaskoczenie, trafia zupełnie przypadkowo do klubu Burlesque, który ma problemy finansowe. Cher, właścicielka, nie chce pozwolić Ali (Aguilerze) wykorzystać swoich "skrywanych" umiejętności tanecznych i wokalnych. Aż tu nagle Aguilera musi ratować dupkę Cher, wskakuje na scenę, śpiewa, tańczy i robi show. Ludzie szaleją, kaska leci - ogólnie dream come true.

Ale czym byłby musical bez skomplikowanej historii miłosnej? Aguilera zakochuje się w koledze z pracy, ale na horyzoncie widać też tego trzeciego - złego oczywiście.

Piosenki, które są podstawą musicalu, zaśpiewane i zaaranżowane na poziomie. To duży plus. Świetne stroje, dobra choreografia - też plus. Aktorsko - fifty fifty. Świetny Stanley Tucci, ale reszta mizerna. Aguilera bez pełnego mejkapu i z potworną grzywką wygląda fatalnie. A jej drewniana twarz totalnie mnie załamała (no w sumie cudów się nie spodziewałam). Aguilera pokazuje jednak zupełnie inną twarz na scenie Burleski - to na plus. Cher jak to Cher.. Śpiewa świetnie, ale aktorsko dupy nie urywa.

Ogólne wrażenie - nie jest zły! Spodziewałam się totalnej kompromitacji, a tu całkiem miła niespodzianka. Polecam amatorom świetnych kostiumów. A Aguilerze w codziennym wydaniu mówimy nie :)

Jak zostać królem aka The King's speech




Nadrabiamy blogowe wpisy.. Dawno mnie tu nie było :)

Jak zostać królem musiałam zobaczyć przede wszystkim ze względu na świetnie ocenianą rolę Colina Firtha. Jak się okazało, zakochałam się nie tylko w jego roli, ale przede wszystkim w bezbłędnym Geoffreyu Rush i jak zwykle niesamowitej Helenie Bonham Carter.

Jak zostać królem to film niezwykły. Szczególnie dla osoby po filologii angielskiej, czyli takiej jak ja. Historia Anglii i USA nie należała do moich ulubionych przedmiotów, ale wykładowca skutecznie potrafił mnie do niej przekonać. Do dziś wspominam wykład, na którym poruszyliśmy temat Edwarda VIII, starszego brata głównego bohatera filmu. Facet abdykował, by móc wziąć ślub z dwukrotną rozwódką - Wallis Simpson. Był skandalik, a biedny Bertie (król Jerzy VI) musiał objąć tron. Był kompletnie nieprzygotowany, niechętny, a do tego miał problemy z jąkaniem.

Jak zostać królem doskonale oddaje emocje, jakie musiały towarzyszyć Bertiemu w tym trudnym czasie. Najpierw chciał walczyć ze swoją przypadłością przede wszystkim dla siebie. Później nie miał wyboru - czekało go coraz więcej obowiązków, spotkań, wystąpień. Film utrzymany jest w ponurych barwach. Wiele scen rozgrywa się w ciemnych pomieszczeniach. Nie oznacza to, że film jest pozbawiony humoru.

Wręcz przeciwnie! Uśmiech na twarz ciśnie się wielokrotnie i nie tylko wtedy, gdy Lionel (w tej roli Rush) zadaje królowi najdziwniejsze ćwiczenia do wykonania.

Zawsze, gdy oglądam film oparty na faktach, zastanawiam się, jak z "normalnego" życia można zrobić taki majstersztyk. Przecież ta historia była dla wielu znana, leżała gdzieś zapisana na kartkach biografii Jerzego VI - ojca Elżbiety II.

Słyszałam opinie, że ten film jest tak dobrze oceniany choćby przez Akademię, bo ludzie kochają historie z happy endem... Wydaje mi się, że to spłycenie kwestii Jak zostać królem. To naprawdę świetny film i jestem bardziej niż pewna, że jeszcze go zobaczę. I to nie jeden raz!

Nominacje do Oscarów!




Początek roku to zawsze gorrący okres w Hollywood. Najpierw Globy, później Oscary, a w międzyczasie Złote Maliny.. Nominacje do nagród Akademii ogłoszono dziś w Los Angeles. I choć większość z nich nie zaskakuje to jest też kilka niespodzianek. Największa z nich to brak Christophera Nolana na liście najlepszych reżyserów. Przyznam szczerze, że mi to pasuje.. Incepcja kompletnie mi nie podpasowała - średniej klasy film sensacyjny. A i tak dostał 8 nominacji..

Zaskakujący może też być brak piosenki z Burleski w kategorii najlepszych utworów... Ale mało mnie to obchodzi ;)

Oto pełna lista nominowanych i oczywiście moich faworytów!

NAJLEPSZY FILM - i znowu wątpliwości. Niby The Social Network ma Globa na koncie, ale nie wiem, czy Akademia nie da Oscara Jak zostać królem.. A może Czarny łabędź? Do trzech razy sztuka ;)

"Czarny łabędź"
"Fighter"
"Incepcja"
"Wszystko w porządku"
"Jak zostać królem"
"127 godzin"
"The Social Network"
"Prawdziwe męstwo"
"Do szpiku kości"
"Toy Story 3"

REŻYSERIA - Fincher ma Globa, może mieć też Oscara. Jeśli nie on, to proszę o Coenów!
Darren Aronofsky - "Czarny łabędź"
David O. Russell - "Fighter"
Tom Hooper - "Jak zostać królem"
David Fincher - "The Social Network"
Ethan Coen i Joel Coen - "Prawdziwe męstwo"

AKTOR PIERWSZOPLANOWY - bezapelacyjnie Colin Firth
Javier Bardem - "Biutiful"
Jeff Bridges - "Prawdziwe męstwo"
Jesse Eisenberg - "The Social Network"
Colin Firth - "Jak zostać królem"
James Franco - "127 godzin"

AKTORKA PIERWSZOPLANOWA - Portman oczywiście!
Annette Bening - "Wszystko w porządku"
Natalie Portman - "Czarny łabędź"
Nicole Kidman - "Między światami"
Jennifer Lawrence - "Do szpiku kości"
Michelle Williams - "Blue Valentine"

NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY - Christian Bale, bez komentarza
Christian Bale - "Fighter"
John Hawkes - "Do szpiku kości"
Jeremy Renner - "Miasto złodziei"
Mark Ruffalo - "Wszystko w porządku"
Geoffrey Rush - "Jak zostać królem"

NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA - jest młoda, zdolna i ma ogromny aktorski talent. Zabiła mnie rolą w Prawdziwym męstwie. Hailee Steinfeld!
Amy Adams - "Fighter"
Helena Bonham Carter - "Jak zostać królem"
Melissa Leo - "Fighter"
Hailee Steinfeld - "Prawdziwe męstwo"
Jacki Weaver - "Królestwo zwierząt"

SCENARIUSZ ORYGINALNY - pewnie wygra Jak zostać królem
Mike Leigh - "Kolejny rok"
Scott Silver, Paul Tamasy i Eric Johnson - "Fighter"
Christopher Nolan - "Incepcja"
Lisa Cholodenko i Stuart Blumberg - "Wszystko w porządku"
David Seidler - "Jak zostać królem"

SCENARIUSZ ADAPTOWANY - stawiam na The Social Network
Danny Boyle i Simon Beaufoy - "127 godzin"
Aaron Sorkin - "The Social Network"
John Lasseter, Andrew Stanton i Lee Unkrich - "Toy Story 3"
Joel Coen i Ethan Coen - "Prawdziwe męstwo"
Debra Granik i Anne Rosellini - "Do szpiku kości"

FILM ANIMOWANY
"Jak wytresować smoka"
"Toy Story 3"
"Iluzjonista"

EFEKTY SPECJALNE - czyżby Incepcja?
"Alicja w krainie czarów"
"Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część I"
"Medium"
"Incepcja"
"Iron Man 2"

ZDJĘCIA - trudny wybór! Tylko nie Incepcja..
"Czarny łabędź"
"Incepcja"
"The Social Network"
"Jak zostać królem"
"Prawdziwe męstwo"

MONTAŻ nie wiem!
"Czarny łabędź"
"Fighter"
"Jak zostać królem"
"127 godzin"
"The Social Network"

SCENOGRAFIA - oby Prawdziwe męstwo!
"Alicja w Krainie Czarów"
"Harry Potter i Insygnia Śmierci część I"
"Incepcja"
"Jak zostać królem"
"Prawdziwe męstwo"

KOSTIUMY - oby Prawdziwe męstwo :)
"Alicja w Krainie Czarów"
"Jestem miłością"
"Jak zostać królem"
"The Tempest"
"Prawdziwe męstwo"

MONTAŻ DŹWIĘKU nie wiem!
"Incepcja"
"Toy Story 3"
"Tron: Dziedzictwo"
"Prawdziwe męstwo"
"Niepowstrzymany"

DŹWIĘK
"Incepcja"
"Jak zostać królem"
"Salt"
"The Social Network"
"Prawdziwe męstwo"

PIOSENKA
Coming Home - "Country Strong"
I See the Light - "Zaplątani"
If I Rise - "127 godzin"
We Belong Together - "Toy Story 3"

FILM DOKUMENTALNY
"Wyjście przez sklep z pamiątkami"
"Gasland"
"Inside Job"
"Wojna Restrepo"
"Śmietnisko"

KRÓTKOMETRAŻOWY FILM DOKUMENTALNY ???
"Killing in the Name"
"Poster Girl"
"Strangers No More"
"Sun Come Up"
"The Warriors of Qiugang"

KRÓTKOMETRAŻOWA ANIMACJA ???
"Day & Night"
"The Gruffalo"
"Let's Pollute"
"The Lost Thing"
"Madagascar, carnet de voyage"

KRÓTKOMETRAŻOWY FILM AKTORSKI ???
"The Confession"
"The Crush"
"God of Love"
"Na Wewe"
"Wish 143"

FILM NIEANGLOJĘZYCZNY don't know
"Biutiful" (Meksyk)
"Kieł" (Grecja)
"Hævnen" (Dania)
"Pogorzelisko" (Kanada)
"Hors-la-loi" (Algieria)

CHARAKTERYZACJA
"Barney's Version"
"Niepokonani"
"Wilkołak"

MUZYKA
"Jak wytresować smoka"
"Incepcja" 
"Jak zostać królem"
"127 godzin"
"The Social Network"

27 lutego będę trzymać kciuki przede wszystkim za Natalie Portman i Hailee Steinfeld. Jak najwięcej nagród dla Social Network i Prawdziwego męstwa!

Po Globach, przed Oskarami!


The Social Network i Glee - to najwięksi zwycięzcy Złotych Globów. I z pierwszego i z drugiego bardzo się cieszę. Szczególnie dużo szczęścia trafiło się tej nocy Chrisowi Colferowi z Glee - młodziutkiemu aktorowi, który kompletnie nie spodziewał się wygranej w kategorii Najlepszy aktor drugoplanowy w serialu.

Jane Lynch, bezbłędna Sue Sylvester z Glee też odebrała nagrodę - dobra decyzja jury! Nie myliłam się w kwestii Globa dla najlepszej aktorki w  dramacie. Nagroda trafiła oczywiście do Natalie Portman za Czarnego łabędzia. Cudnie! Ze statuetką galę opuścił też Colin Firth za Jak zostać królem (ten film wciąż przede mną). Przede mną też Wszystko w porządku z nagrodzoną Annette Bening i Fighter z, podobno doskonałym, Christianem Balem.

Nie obyło się oczywiście bez niespodzianek.. Nagrodę dla Najlepszej aktorki w serialu dramatycznym odebrała Katey Sagal za Sons of Anarchy. Tak tak... To ta sama aktorka, która kilkanaście lat temu biegała po ekranie w szpileczkach i biustem na wierzchu jako Peggy Bundy w Świecie według Bundych. I co ciekawe, cztery razy dostawała nominację do Globa za tę rolę.. Bez sukcesu.

Gala rozdania Złotych Globów - jak to z takimi galami bywa, była długa i nudna. I przedłużające się ziewanie przerywał tylko jeden człowiek, który potrafił rozbawić zebraną hollywoodzką śmietankę. O kim mowa? Ricky Gervais! Powalał celowym brakiem wyczucia, strzelaniem prosto w dziesiątkę i.. cudownym akcentem. To dla niego warto było zobaczyć Złote Globy. A nagrody? No cóż.. Trafiły w dobre ręce :)


A już za miesiąc kolejne wielkie wydarzenie.. Oskary. Na listę nominacji czekam z niecierpliwością! Bo, choć często zdarza się, że zdanie moje i zdanie Akademii różnią się diametralnie.. Warto sobie poobstawiać ;)

Nominacje do Złotych Globów 2011. Kto wygra?? :)


Już dziś w nocy rozgrzewka przed Oscarami...

NAJLEPSZY FILM - DRAMAT = duży problem! Życzę Globa The Social Network albo Czarnemu łabędziowi.. Mocny jest podobno też Jak zostać królem. Jeszcze nie widziałam..
"Czarny łabędź"
"Fighter"
"Incepcja"
"Jak zostać królem"
"The Social Network"

NAJLEPSZY FILM - KOMEDIA LUB MUSICAL = Turysta i RED w tym zestawieniu to jakiś żart. RED = słaba komedyjka, a Turysta komedią nie jest. Burleski nie widziałam, ale znając możliwości aktorskie Krysi Aguilery - może być marnie. Wszystko w porządku zapowiada się ciekawie.. ale stawiam na Alicję w krainie czarów.
"Alicja w Krainie Czarów"
"Burleska"
"Wszystko w porządku"
"Turysta"
"RED"

NAJLEPSZA AKTORKA W DRAMACIE = Natalie Portman! Do boju!

Halle Berry - "Frankie and Alice"
Nicole Kidman - "Rabbit Hole"
Jennifer Lawrence - "Do szpiku kości"
Natalie Portman - "Czarny łabędź"
Michelle Williams - "Blue Valentine"

NAJLEPSZY AKTOR W DRAMACIE = Pewnie wygra Firth, ale Eisenberg też zasługuje na Globa bez dwóch zdań.

Jesse Eisenberg - "The Social Network"
Colin Firth - "Jak zostać królem"
James Franco - "127 godzin"
Ryan Gosling - "Blue Valentine"
Mark Wahlberg - "Fighter"

NAJLEPSZA AKTORKA W KOMEDII LUB MUSICALU = Błagam, tylko nie Łatwa dziewczyna. Angelinę uwielbiam, ale w Turyście kunsztu aktorskiego nie widziałam. Wszystko w porządku i Miłość i inne używki nie widziałam.. Nie wiem :)

Annette Bening - "Wszystko w porządku"
Anne Hathaway - "Miłość i inne używki"
Angelina Jolie - "Turysta"
Julianne Moore - "Wszystko w porządku"
Emma Stone - "Łatwa dziewczyna"

NAJLEPSZY AKTOR W KOMEDII LUB MUSICALU = Johnny Deep górą!

Johnny Depp - "Alicja w Krainie Czarów"
Johnny Depp - "Turysta"
Paul Giamatti - "Barney's Version"
Jake Gyllenhaal - "Miłość i inne używki"
Kevin Spacey - "W krainie pieniądza"

NAJLEPSZY FILM ANIMOWANY = Toy Story 3 był hitem, nie zdziwię się jeśli wygra..

"Jak ukraść Księżyc"
"Jak wytresować smoka"
"Iluzjonista"
"Toy Story 3"
"Zaplątani"

NAJLEPSZY FILM ZAGRANICZNY = Jestem miłością

"Biutiful"
"Le Concert"
"Na końcu świata"
"Jestem miłością"
"Hævnen"

NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA = Mila Kunis dała radę. Fighter wciąż przede mną.. Jak zostać króla nie widziałam, ale znając Helenę.. pewnie była boska.

Amy Adams - "Fighter"
Helena Bonham Carter - "Jak zostać królem"
Mila Kunis - "Czarny łabędź"
Melissa Leo - "Fighter"
Jacki Weaver - "Królestwo zwierząt"

NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY = Dużo słyszałam o Bale'u w tej roli. Jeśli Douglas dostanie Globa, to raczej nie za kreację aktorską.

Christian Bale - "Fighter"
Michael Douglas - "Wall Street: Pieniądz nie śpi"
Andrew Garfield - "The Social Network"
Jeremy Renner - "Miasto złodziei"
Geoffrey Rush - "Jak zostać królem"

NAJLEPSZA REŻYSERIA = proszę o Finchera!

Darren Aronofsky - "Czarny łabędź"
David Fincher - "The Social Network"
Tom Hooper - "Jak zostać królem"
Christopher Nolan - "Incepcja"
David O. Russell - "Fighter"

NAJLEPSZY SCENARIUSZ = The Social Network please. Incepcja? Hmmm..

Danny Boyle i Simon Beaufoy - "127 godzin"
Lisa Cholodenko i Stuart Blumberg - "Wszystko w porządku"
Christopher Nolan - "Incepcja"
Aaron Sorkin - "The Social Network"
David Seidler - "Jak zostać królem"

NAJLEPSZA MUZYKA = myślę, że Ala.

"Jak zostać królem"
"Alicja w Krainie Czarów"
"127 godzin"
"The Social Network"
"Incepcja"

NAJLEPSZA PIOSENKA - don't have idea.

Bound to You ("Burleska")
Coming Home ("Country Strong")
I See the Light ("Zaplątani")
There’s a Place for Us ("Opowieści z Narnii: Podróż Wędrowca do Świtu")
You Haven’t Seen the Last of Me ("Burleska")

NAJLEPSZY SERIAL DRAMATYCZNY = The Good Wife

"Zakazane imperium"
"Dexter"
"Żona idealna"
"Mad Men"
"The Walking Dead"

NAJLEPSZY FILM TELEWIZYJNY LUB MINI-SERIAL = stawiam na Pacyfik.

"Carlos"
"Pacyfik"
"Filary Ziemi"
"Temple Grandin"
"You Don't Know Jack"

NAJLEPSZY SERIAL KOMEDIOWY LUB MUSICAL = Glee of course.

"Rockefeller Plaza 30"
"Teoria Wielkiego Podrywu"
"The Big C"
"Glee"
"Siostra Jackie"

NAJLEPSZA AKTORKA W SERIALU DRAMATYCZNYM = The Good Wife

Julianna Margulies - "Żona idealna"
Elisabeth Moss - "Mad Men"
Piper Perabo - "Kamuflaż"
Katey Sagal - "Sons of Anarchy"
Kyra Sedgwick - "Podkomisarz Brenda Johnson"

NAJLEPSZY AKTOR W SERIALU DRAMATYCZNYM = Laurie raczej nie. Hall raczej nie. Czyżby Bryan Cranston?

Steve Buscemi - "Zakazane Imperium"
Bryan Cranston - "Breaking Bad"
Michael C. Hall - "Dexter"
Jon Hamm - "Mad Men"
Hugh Laurie - "Dr House"

NAJLEPSZA AKTORKA W SERIALU KOMEDIOWYM LUB MUSICALU = triple award od Billboardu powinna zrobić swoje..

Toni Collette - "Wszystkie wcielenia Tary"
Edie Falco - "Siostra Jackie"
Tina Fey - "Rockefeller Plaza 30"
Laura Linney - "The Big C"
Lea Michele - "Glee"

NAJLEPSZY AKTOR W SERIALU KOMEDIOWYM LUB MUSICALU - niestety Morrisonowi szans nie daję. Kto wygra? Nie wiem.
Alec Baldwin - "Rockefeller Plaza 30"
Steve Carell - "Biuro"
Thomas Jane - "Wyposażony"
Matthew Morrison - "Glee"
Jim Parson - "Teoria wielkiego podrywu"

NAJLEPSZA AKTORKA W FILMIE TELEWIZYJNYM LUB MINI-SERIALU = stawiam na Claire Danes.

Hayley Atwell - "Filary Ziemi"
Claire Danes - "Temple Grandin"
Judi Dench - "Return to Cranford"
Romola Garai - "Emma"
Jennifer Love Hewitt - "The Client List"

NAJLEPSZY AKTOR W FILMIE TELEWIZYJNY LUB MINI-SERIALU - don't know.

Idris Elba - "Luther"
Ian McShane - "Filary Ziemi"
Al Pacino - "You Don't Know Jack"
Dennis Quaid - "The Special Relationship"
Edgar Ramirez - "Carlos"

NAJLEPSZA AKTORKA DRUGOPLANOWA W SERIALU, MINI-SERIALU LUB FILMIE TELEWIZYJNYM = Sue Sylvester!

Hope Davis - "The Special Relationship"
Jane Lynch - "Glee"
Kelly MacDonald - "Zakazane Imperium"
Julia Stiles - "Dexter"
Sofia Vergara - "Współczesna rodzina"

NAJLEPSZY AKTOR DRUGOPLANOWY W SERIALU, MINI-SERIALU LUB FILMIE TELEWIZYJNYM = Colfer jest git, ale nie widzę jego wygranej. Nie wiem :)

Scott Caan - "Hawaii Five-0"
Chris Colfer - "Glee"
Chris Noth - "Żona idealna"
Eric Stonestreet - "Współczesna rodzina"
David Strathairn - "Temple Grandin"

Prawdziwe męstwo aka True Grit




 

Nigdy nie lubiłam westernów. Ale Joel i Ethan Coen stanowią markę samą w sobie. Dlatego Prawdziwe męstwo zobaczyć musiałam.

Oryginału z 1969 roku nie widziałam, bo jak wspomniałam wyżej, westerny nigdy nie były moją mocną stroną. Cieszę się jednak, że Prawdziwe męstwo znalazło się na liście moich "must see".

Coenowie ponownie udowodnili, że stanowią perfekcyjnie zgrany duet. Nie tylko jako reżyserzy, ale też jako scenarzyści. Z jednej strony przez film przebija pewna jasność (jak to w westernie bywa). Nadzwyczaj blade zdjęcia, beże, brązy, szarości. Nie ma tu ani jednej ostrej barwy. Z drugiej jednak strony mamy tu mnóstwo ciemnej tonacji, brudu.

Zdjęcia to na pewno jedna z mocnych stron Prawdziwego męstwa. Równie dobrze przedstawia się gra aktorów. Jeff Bridges jako wiecznie pijany szeryf Rooster powala. Świetny jest też lekko pogrubiony Matt Damon w roli LaBoeufa. Ale na największe uznanie z pewnością zasługuje młodziutka Hailee Steinfeld, która wcieliła się w główną postać - Mattie Ross. Mattie to konkretna 14-latka, która postanawia pomścić śmierć ojca odnajdując i zabijając jego oprawcę. Jestem bardziej niż pewna, że najbliższe lata będą należeć do niej. Wiele dorosłych aktorek może jej zazdrościć talentu.

Prawdziwe męstwo to nie tylko doskonała gra aktorów. Coenowie jak zawsze zadbali też o sporą dawkę czarnego humoru, ironii i .. zblazowanych brudasów. Świetne są przechwałki LaBoeufa i Roostera o tym, który to więcej wypił z brudnej ziemi i który to zabił więcej złoczyńców.

Dziki Zachód dzięki Coenom zyskał nowy obraz. Prawdziwe męstwo w nowym wydaniu pozostaje westernem, ale miesza się także z najlepszym, nowoczesnym kinem akcji. Czekam na Oskary..

Turysta aka The Tourist


 
Deja Vu. Nigdy nie zrozumiem dlaczego Amerykanie uważają, że mogą zrobić remake każdego filmu stworzonego poza Ju Es and Ej i że oczywiście ich produkcja będzie lepsza od oryginału. Niestety w przypadku Turysty lepiej od oryginału nie jest.

Film Anthony Zimmer widziałam kilka lat temu. To właśnie na jego podstawie nakręcono amerykański odpowiednik. Francuska wersja z Sophie Marceau i Yvanem Attalem w rolach głównych była czymś "nowym" i poniekąd ciekawym. Pamiętam, że do ostatniej chwili czekałam w napięciu na rozwiązanie akcji.

Trudno jednak mieć pretensje do reżysera Turysty o to, że już wcześniej oglądałam taką historię.. W amerykańskiej wersji zabrakło mi jednak jakiegoś "porywu". Angelina Jolie jak zwykle jest olśniewająca. Johnny Depp doskonale jej asystuje. I te jego hiszpańskie wstawki w rozmowach z Włochami.. Jest nawet zabawny.

Trudno jest także opisywać Turystę bez posiadania w tyle głowy wspomnień z oglądania pierwowzoru.. Francuskie kino ma w sobie coś specyficznego. Coś, co sprawia, że film ogląda się inaczej, niż kolejny wytwór Hollywood. I te krajobrazy (francuska wersja rozgrywa się na południu Francji). I ten szklany dom, w którym dochodzi do ostatecznego rozwiązania..

Amerykanie z Turysty zrobili kolejny "zwykły" film sensacyjny. Tyle, że zatrudnili największe gwiazdy, które mają przyciągnąć do kina tysiące posiadaczy dolarów, euro, złotówek, czy innych walut. PIENIĘDZY. Bo o co tutaj chodzi? Tylko o kasę. I pokazanie dwóch pięknych buź na ekranie. 

Nie ma tu fantastycznej gry aktorów, cudownych zdjęć, czy zapierających dech w piersiach pościgów.. na łodziach. Wszak akcja rozgrywa się w Wenecji. I nie ma też zachwycającej muzyki.

W sumie taki "o" film. Nic nadzwyczajnego. Ale promocję ma świetną. A to dziś chyba najważniejsze ;)

Never let me go aka Nie opuszczaj mnie




To miał być film o przyjaźni 3 głównych bohaterów, którzy jako dorośli chcą wrócić w miejsce, w którym się wychowali. Jak się jednak okazało, przeczytany przeze mnie opis nie zdradził najważniejszego..

Nie opuszczaj mnie zrealizowano na podstawie powieści Kazuo Ishiguro pod tym samym tytułem. Książki nie czytałam, jak wielkie było więc moje zdziwienie, gdy po jakiś 15 minutach idyllicznych scen na pięknej angielskiej prowincji, jak bomba z nieba spada wiadomość będąca głównym tematem tego filmu.

Hailsham to elitarna szkoła z internatem, w której dzieci uczą się, kształtują swoje zdolności artystyczne, nawiązują pierwsze znajomości. Od najmłodszych lat wpojone im zostało jedno: jeśli wyjdziesz za mur ośrodka, nigdy nie wrócisz, bo pożre cię potwór. Potwór zwany prawdziwym światem, tego jednak im nie powiedziano. Dzieci mają normalne lekcje, jedzą posiłki, biegają po ogrodzonym podwórku, zakochują się w sobie. Szaleją z radości, gdy przyjeżdża do nich furgonetka z kartonami pełnymi używanych zabawek. Mogą je "kupić" za zbierane przez siebie kolorowe żetony.

To jednak tylko pozory normalności. Każde dziecko nosi na nadgarstku specjalną bransoletkę, którą musi każdego dnia przyłożyć do pewnego urządzenia. To znak, że nie uciekło, że wciąż jest w szkole. Każde dziecko musi o tej samej godzinie wziąć tabletkę i popić ją mlekiem. Wszystko jest zaplanowane jak w zegarku. Dzieci nie znają innego życia. Myślą, że to normalne.

Aż tu nagle, na lekcji geografii, uświadamia ich pani Lucy, młoda nauczycielka, która dopiero zaczęła swoją pracę w Hailsham. Nikt z was nie zostanie kierowcą autobusu, aktorem w Ameryce, czy nauczycielem - powiedziała. Dlaczego? Bo żadne z tych dzieci nie ma rodziców, rodziny. Wszystkie zostały stworzone tylko w jednym celu - by być dawcami organów dla swoich "prawdziwych" odpowiedników.

Tutaj trzeba wspomnieć o Wyspie Michaela Baya, która poruszała podobny problem - hodowania ludzi na organy. Nie opuszczaj mnie jest jednak inny. Oglądając Wyspę wiem od początku do końca, że to wymysł speców od science fiction. Oglądając Nie opuszczaj mnie zaczynam się zastanawiać, czy gdzieś tam, na prowincji nie tylko Anglii, są takie ośrodki, w których wychowuje się odpowiedniki zapobiegliwych bogaczy.

Ale nie tylko o hodowaniu ludzi jest Nie opuszczaj mnie. To historia zawiści, zazdrości, miłości i śmierci. To próba ukazania problemów młodych ludzi, którzy wiedząc, że za kilka lat, gdy już oddadzą to, po co zostali stworzeni - umrą, starają się odnaleźć miłość, przyjaźń. Starają się odnaleźć w prawdziwym świecie (powalająca scena w kawiarni, gdy główni bohaterowie nie umieją nawet zamówić Coli). Kathy i Tommy, przeznaczeni sobie od najmłodszych lat zostają bestialsko rozdzieleni przez przyjaciółkę dziewczyny - Ruth. Po latach od opuszczenia Hailsham tylko Kath nie oddała jeszcze organów - jest opiekunką dawców. Ruth i Tommy powoli zbliżają się do ostatniego życiowego przystanku. To moment ostatecznego rozliczenia się z dotychczasowym życiem, wyznania prawdy, przeprosin.

Film nie jest idealny. Jednak mimo tego, że nie jest to do końca moja bajka, muszę przyznać, że mnie ujął. Cudowne zdjęcia, niesamowite krajobrazy. To właśnie w takiej Anglii kiedyś się zakochałam i do takiej chciałabym wracać. Pozytywnie wypadła tu Carey Mulligan (Była sobie dziewczyna), która do tej pory kojarzyła mi się z drewnianą twarzą. Kompletnie nie podobała mi się natomiast gra Keiry Knightley, którą oszpecono tu do granic możliwości. Nieźle poradził sobie Andrew Garfield (Social Network), szczególnie w ostatnich scenach.

Nie opuszczaj mnie utkwił w mojej pamięci. Wciąż mam przed oczami piękny budynek szkoły w otoczeniu rozłożystych drzew i rozległych pól. Warto film zobaczyć jeszcze raz, choćby dlatego.
 
Copyright 2009 Filmobranie. All rights reserved.
Free WordPress Themes Presented by EZwpthemes.
Bloggerized by Miss Dothy