RSS

Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć.
Alfred Hitchcock

Sala samobójców






Rewelacja, film roku, to trzeba zobaczyć, jak zagraniczny - takie opinie o Sali samobójców bombardują nas z każdej strony. Trudno się im oprzeć. I ja nie mogłam, dlatego w sobotę wybrałam się do kina. I to w doborowym towarzystwie ;)

Sama nie wiedziałam czego dokładnie się spodziewać. Przeczytałam, że będzie o internecie i o jego negatywnym wpływie na nasze życie. O zagrożeniach jakie niesie. Bałam się o jedno - by nie było to podniosłe kazanie o tym, jak piękny chłopiec przez swoje "widzimisię" zatraca się w wirtualnym świecie.

Uczucia mam jednak mieszane. Film na pewno można określić jako ciekawy i dobry. Ale pewne jego aspekty pozostawiają wiele do życzenia. Rozumiem, że założeniem autora scenariusza było przedstawienie tego, że wrzucenie jednego pliku w internet może komuś totalnie zniszczyć życie. Myślę, że wiele osób przekonało się na własnej skórze, jak to jest być upokorzonym w ten sposób przed całym światem. Dominik zamyka się więc we własnym pokoju i przenosi się do wirtualnej rzeczywistości. Rozumiem bunt i odrazę do świata. Ma zdawać maturę, ale to ciągle dzieciak i to rodzice powinni sprawować nad nim kontrolę. A nie potrafią. I ten problem w tym filmie jest dla mnie na pierwszym planie.

W takiej sytuacji każdy normalny rodzic podjąłby decyzję o odłączeniu gówniarzowi internetu. Stałoby się to tym bardziej, jeśli rodzice są wykształceni jak w przypadku Santorskich. Sala samobójców pokazuje jednak, że gdzieś na drodze tej idealnej rodziny pojawił się rozłam, z którym przede wszystkim rodzice nie potrafią sobie poradzić. Nie mają czasu, ciągle gonią za karierą, nie wiedzą, że ich własny syn przez 10 dni siedzi w pokoju. Nie potrafią powiedzieć lekarzowi, czym Dominik się interesuje, czy jaki jest. Dla nich najważniejsza jest jego matura, a nie to, czy dojdzie do siebie. To potwornie smutne, ale niestety, w dzisiejszych czasach coraz częściej spotykane.

Elementy, które w filmie mnie nie zachwyciły to oczywiście fragmenty wirtualnej rzeczywistości. Bzdura jakich mało i nie trafia do mnie argument, że stworzono tą alternatywną rzeczywistość, by lepiej pokazać emocje bohaterów. Moim zdaniem można było tego uniknąć. To niepotrzebne mieszanie dwóch tak od siebie odmiennych konwencji.

Film jednak od początku do końca trzyma w napięciu. Pojawia się w nim wiele wątków. Ten, który odgrywa największą rolę w życiu Dominika - czyli fascynacja kolegą, homoseksualne zachowania i rozpacz po obnażeniu jego prawdziwej natury - został w Sali samobójców maksymalnie zmarginalizowany. Ważniejsze są tutaj kontakty z Sylwią, królową sali samobójców, która pierze mózgi innym członkom sali, w tym oczywiście Dominikowi. Swoje frustracje wylewa z wirtualnego świata na osoby słabsze od niej. Ostatecznie przekonujemy się, że była mocna tylko w gębie (tego można było się spodziewać).

Na uwagę w filmie zasługuje na pewno odtwórca głównej roli - Kuba Gierszał. Po roli we Wszystko, co kocham, to kolejny świetny występ Gierszała. Na początku może się wydawać trochę toporny, ale z czasem się rozkręca, by na końcu kompletnie nas powalić swoim aktorskim talentem. Sceny, w których krzyczy z rozpaczy i wściekłości na długo pozostaną w mojej głowie. Prawdziwe i przeszywająco bolesne.

Dobrze zagrali też Pieczyński i Kulesza, którzy idealnie pokazali problemy małżeństwa z wyższej klasy.. O aktorstwie Romy Gąsiorowskiej za wiele powiedzieć nie można, bo w rzeczywistości dopiero na końcu filmu widzimy jej pełne oblicze.

W trakcie oglądania filmu wielokrotnie skupiłam się na muzyce towarzyszącej Dominikowi. Trochę "amerykanizowała" film, ale nie mam jej tego za złe. Takiej muzy słucha młodzież i z taką się utożsamia. Wymalowane oczy Dominika i jego kruczoczarne włosy doskonale wpasowały się w klimat utworów a'la Green Day.

Najmocniejszy punkt film zachowano na koniec. Ostatnie sceny w toalecie obnażają wyobrażenie potencjalnych samobójców o cudownej i spokojnej śmierci. Ostatnie chwile Dominika nagrywane na komórkę przez przypadkową parę ostatecznie trafią do internetu, gdzie przypadkowi ludzie będą wypisywać w komentarzach Rest In Peace.

Salę samobójców zobaczyć warto. Jedni pewnie się rozczarują, a inni będą chwalić pod niebiosa dzieło Komasy. Wiele osób przewiduje Oscara dla tego filmu. Bez przesady, nigdy się pod tym nie podpiszę i nie wierzę, by to mogło się stać. Ale z pewnością jest to produkcja ciekawa, odmienna od tego, czym karmi nas polska kinematografia.

3 komentarze:

Unknown pisze...

aaaale superrrrrrrrr!!! muszę to zobaczyć!!!

Agniecha pisze...

i tak chciałabym obejrzeć. uważam, że jest to coś z pewnością nowatorskie dla polskiego kina więc warto się połaszczyć :D

pozdrawiam

Agniecha pisze...

przy najbliższych odwiedzinach u mnie na blogu zostaw mi maila bo chciałabym zaprosić Cię do współpracy.

filmy-wedlug-agniechy.blogspot.com

Prześlij komentarz

 
Copyright 2009 Filmobranie. All rights reserved.
Free WordPress Themes Presented by EZwpthemes.
Bloggerized by Miss Dothy