Funny People Judda Apatowa zakwalifikowano jako dramat/komedię. To troszkę jak z oksymoronem. Niby lód jest zimny, ale może też być ciepły...
Ani oglądając ten film nie było mi do śmiechu, ani też do płaczu. Spodziewałam się czegoś w rodzaju Wpadki lub 40-letniego prawiczka (Funny People jest 3 dokonaniem Apatowa) i niestety jestem zawiedziona.
Adam Sandler, pierwszy komik USA, gra pierwszego komika USA, który przeżywa kryzys twórczy i życiowy. W dodatku jest chory na białaczkę. Ukrywa jednak tę informację, by kompletnie nie zaprzepaścić swoich szans na bawienie ludzi. Ale, że jego żarty nie są już pierwszej świeżości, prosi o pomoc młodego, początkującego komika, który wkrótce staje się jego najbliższym i jedynym kumplem.
Sandler nie pasuje mi niestety do roli zgorzkniałego i chamskiego 40-latka, który uprawia seks z każdą chętną lafiryndą. Żarty pojawiające się w filmie są raczej niskich lotów, co przez 150 minut jest jednak odrobinę uciążliwe..
Ktoś kto widział Funny People może powiedzieć, że to nie o te kiepskie żarty w tym filmie chodzi. Zgoda. Funny People mówi o drugiej stronie sławy. O tym, że pieniądze, kariera i sława są niczym w świecie cynizmu i fałszywych przyjaciół. George (Sandler) jest zupełnie sam. Nie utrzymuje kontaktów z rodziną, nie ma przyjaciół. Przekonany o tym, że umrze w samotności za namową młodego kolegi powoli naprawia swoje życie. Okazuje się jednak, że to nie jest takie łatwe...
Film nie zachwyca grą aktorską (no może z wyjątkiem Erica Bana, który cudownie mówi z australijskim akcentem), nie zachwyca też muzyką, ani wymyślnymi ujęciami. Na ekranie pojawiają się za to w króciutkich epizodach znani i lubiani ze świata show-biznesu (Eminem, Ray Romano).
Czekałam na ubaw po pachy, a dostałam moralizatorską historię o wybieraniu hierarchii wartości w życiu. Nie jest to jednak nic odkrywczego, bo historie o ciemnej stronie Hollywood już były..
Ani oglądając ten film nie było mi do śmiechu, ani też do płaczu. Spodziewałam się czegoś w rodzaju Wpadki lub 40-letniego prawiczka (Funny People jest 3 dokonaniem Apatowa) i niestety jestem zawiedziona.
Adam Sandler, pierwszy komik USA, gra pierwszego komika USA, który przeżywa kryzys twórczy i życiowy. W dodatku jest chory na białaczkę. Ukrywa jednak tę informację, by kompletnie nie zaprzepaścić swoich szans na bawienie ludzi. Ale, że jego żarty nie są już pierwszej świeżości, prosi o pomoc młodego, początkującego komika, który wkrótce staje się jego najbliższym i jedynym kumplem.
Sandler nie pasuje mi niestety do roli zgorzkniałego i chamskiego 40-latka, który uprawia seks z każdą chętną lafiryndą. Żarty pojawiające się w filmie są raczej niskich lotów, co przez 150 minut jest jednak odrobinę uciążliwe..
Ktoś kto widział Funny People może powiedzieć, że to nie o te kiepskie żarty w tym filmie chodzi. Zgoda. Funny People mówi o drugiej stronie sławy. O tym, że pieniądze, kariera i sława są niczym w świecie cynizmu i fałszywych przyjaciół. George (Sandler) jest zupełnie sam. Nie utrzymuje kontaktów z rodziną, nie ma przyjaciół. Przekonany o tym, że umrze w samotności za namową młodego kolegi powoli naprawia swoje życie. Okazuje się jednak, że to nie jest takie łatwe...
Film nie zachwyca grą aktorską (no może z wyjątkiem Erica Bana, który cudownie mówi z australijskim akcentem), nie zachwyca też muzyką, ani wymyślnymi ujęciami. Na ekranie pojawiają się za to w króciutkich epizodach znani i lubiani ze świata show-biznesu (Eminem, Ray Romano).
Czekałam na ubaw po pachy, a dostałam moralizatorską historię o wybieraniu hierarchii wartości w życiu. Nie jest to jednak nic odkrywczego, bo historie o ciemnej stronie Hollywood już były..
0 komentarze:
Prześlij komentarz